http://russianclimb.com/kangch_urubko_team.html
ALL TRANSLATION WAS DOING BY ---------- ALIA ABYLBAYEVA
Thanks a LOT!
ALL TRANSLATION WAS DOING BY ---------- ALIA ABYLBAYEVA
Thanks a LOT!
http://www.risk.ru/users/robinsya/202055/
http://www.risk.ru/users/robinsya/202055/
Dziękuję Neuda4niku :) . Ktoś życzliwie zamieścił
anonse o wjesciu na KCHGA. Dzękuję kochanym przyjaciołom i znajomym i
nieznajomym z gratulacje i „Hura!”. Naprawdę przyjciele, wasze wsparcie
przepełnia mnie dumą że na szczycie stanałem z rosyjska flagą.
Wyprawa była krótka (na razie). Przez bardzo duże trudności i
oblodzenie nie udało się wejść na lekko, byliśmy zmuszeni z wielkimi
trudnościami pokonać drogę przez Północne siodło i dalej po grani. Będąc
ograniczeni czasem i warunkami pogodowymi, my w pięć osób zrobiliśmy to co w
siłach było by dla zespołu w 10-15 osób. I dużo nam się udało. Alex pokonał najbardziej
wymagający odcinek na Bastionie na wysokości 6100m. Adam wziął „na klatę” żebro
pod okapem na 7500m. Artiom dał z siebie wszystko do Siodła. Dmitrij cały czas
zabezpieczał nas logistycznie – produkty, gaz, komunikacją między grupami. Dziękuję
wam chłopaki! Nasz wariant jest logiczny i na odcinku 6000-7050m aż do szczytu
– to zupełnie nowa linia.
Niestety, z powodu błedów taktycznych, przodująca trójka ADA
nie dała rady wykonać zadania na finalnym odcinku. Przez 12 godzin chłopaki
osiągnęli wysokość od 7600 do 8350m i w promieniach zachodzącego słońca
zawrócili. Dzięki temu udało się uniknąć komplikacji. Tym nie mniej, Alex się
odmroźił – palec u stopy, złapała angina. Siniew ma obrzęk paliczka, jest
wykończony nocną akcją podczas wsparcia
Alexa. Adam jest bardzo zmęczony i ma kaszel po tej pracy „ na ostrzu noża”.
Artiom najlepiej się trzyma ze wszystkich. Mój nocny szturm był dla mnie
również zaskoczeniem. Artiom wspierając Alexa pomógł dojść jemu do namiotu na
7650m, napoił Dmitrija, który ledwo się trzymał na nogach, Adam wrócił na
platau, nie znajdując swojego namiotu … Miałem uczucie, że to koniec wyprawy. I
w tym momencie po prostu trzeba było wykonać wspólną pracę. Dlatego, po tym jak
od północy ogrzewaliśmy Alexa, (prawie nie spałem), postanowiłem o 5:10
wyruszyć do góry.
Droga była bardzo niebezpieczna. Wystarczyło się pośliznąć –
i na dole już czekały lodowe zbocza. Firn nie dawał wbijać żeby raków. Skały … Czekany
trzymały się na drobnych chwycikach … Jednak
o 9:40 już stanałem na szczycie. Góra „puściła”. Pół godziny spędziłem
na najwyższym punkcie, przypominając sobie jak stałem tutaj 12 lat temu. O
12:10 już zszedłem do pustego C4. Chłopaki rozpoczęli zejście, przy tym Artiom
wspierał chorego Alexa. Mi udało się ich złapać i razem zeszliśmy do C1.
Taka oto historia (na razie) tego wejścia.
Wszystkiego najlepszego życzę czytelnikom RISKa.
Szczeególnie
życzę szczęścia Neuda4niku!
Kochani!
Ogromnie dziękuję wam za
waszą uwagę. Jestem ogromnie zaskoczony i jest mi niezmiernie miło! To bardzo
mocno ogrzewało mnie, kiedy byłem wystawiony na lodowy wiatr na Kanczendzongi
na 8000 metrach J. Wielu was ja nie znam, i to właśnie jest najbardziej
zaskakujące dla mnie, że wyprawy w Himalaje wzbudzają tak mocne pozytywne
emocje. Kierownik wyprawy na mój pierwszy „ośmiotysięcznik” – Piotr Pustelnik –
on zawsze był moim Idolem. Dziękuję Piotrze za pozdrowienia! Pozdrawiam twojego
syna Adama J.
Teraz w wyprawie trudne
chwile. Jako alpinista jestem wyczerpany i usatysfakcjonowany. Zrobiliśmy
trudną drogę, od 6000 do 7050 była zrobiona nowa linia. Zespół pracował bardzo
dobrze. Ale tylko mi udało się wejść na
szczyt – Alex, Dmitrij i Adam musieli się wycofać z 8350m. Alex ma odmrożony
palec u stopy, Siniew ma obrzęk paliczka, Adam jest mocno zmęczony. I teraz …
Dmitrij i Artiom chcą spróbować swoich sił na Południowej stronie góry drogą
klasyczną, Alex ma ogromne rozterki, Adam nawet nie wyklucza samotnego wejścia
nasza drogą od Północnej strony. Ja
osobiście chciałbym, żeby wszystko zakończyło się bezpiecznie i ku zadowoleniu
wszystkich – więc też w napięciu rozmyślam.
Ryzykować własnym życiem jest o wiele łatwiej, niż mieć świadomość o
niebezpieczeństwie dla innych. To jest dylemat kierownika wyprawy.
Życzcie
nam szczęścia na ostatnie 9 dni maja. http://mountain.ru/news/index.php?id_class_news=0#16090
Witaj Aniu!
No już w Bazie.
Ogromnie dziękuję za pozdrowienia!
Z trudem udało się wejść, było naprawdę strasznie. Ale wejść na szczyt
też bardzo się chciało J. Sytuacja
była naprawdę niesprzyjająca. Spodziewaliśmy się, że będzie mocno wiało 19
maja. Zgodnie z prognozą miało „przycisnąć” 18 maja, jednak nadeszło dopiero
20-go. Jak zwykle meteorolodzy się pomylili. Poszedłem sam, żeby zdążyć
przed południem. Dzień wcześniej ADA- Adam,
Alex i Dima wycofali się z 8350m i cudem im udało się dotrzeć do C4. Artem
bardzo się niepokoił za Alexa i zdawał sobie sprawy, że on nie da rady utrzymać
tempa. I dlatego tak wyszło, że poszedłem sam. Droga była bardzo niebezpieczna,
jednak należy zabezpieczać do samego końca. Albo iść asekurując się na zmianę,
co zajmuje mnóstwo czasu. Inaczej się nie da J. Tak właśnie robili
chłopaki, ale nie zdążyli. wziąłem serce w garść, przysiągłem nie popełnić ani
jednego błędu i – ruszyłem. O 5:10ruszyłem z namiotu i o 9:40 stanąłem na
szczycie. Jakie piękno roztaczało się dookoła! I zaczęło do mnie docierać, że
za godzinę może mnie nie być… No taka już cecha wejścia solo. Poszczęściło –
dotrzymałem obietnicy i nie popełniłem ani jednego błędu. O 12.10 byłem już z
powrotem przy namiocie. Nerwy! Ale za to teraz w pełni się relaksuje w BC i
przez Skype namawiam córeczkę, żeby zjadła. To jest właśnie
życie prawdziwego Pirata, no nie? Ściskam! Życzę zdrowia i zwykłych codziennych
radości jak filiżanka nepalskiej herbaty wszystkim czytelnikom Mountain.ru
Denis
Sir, do you have any news of the lady indian climber Mrs.Chanda Gayen who after successfully climbing Mt.Kanchenjunga main on 18th May 2014 went on to attempt Yalung Kang? There is no contact with her till then. Please inform if you have any latest update.
ReplyDeleteWith Regards.
Mrs.Chanda Gayen is probably dead. http://www.myrepublica.com/portal/index.php?action=news_details&news_id=75379 As we can see, the best Alpinist is not who can climb mountains first, but who can come back. Nobody can beat Urubko at this. He is amazing! He keeps "coming back"! That's why he is the best. It takes brain to figure out when to climb or when to stay at base camp. Госпожа Чанда Гаен - погибла. Как мы видим, лучший Альпинист - не тот кто может залезть на гору первый, а тот который может с неё слезть. Тот который знает когда можно на гору лезть, а когда нужно сидеть в палатке. Никто не может с этим сравняться с Урубко. В Альпинизме главное - голова. Урубко - это доказал на деле сегодня.
ReplyDelete(Пётр, США)
Or, it just hit me hard: Urubko is playing with death every second of his life. Playing Russian Rulette. Every day. Even if he is at home in his house (appartment) planning his next climbs: it is still playing with death. What a brave man he is!
ReplyDeleteИ ударило меня сильно сознание того что Урубко играет со смертью каждую секунду своей жизни. Играет в Русскую Рулетку каждый день. Каждый день! Даже когда он сидит у себя дома в квартире и планирует следующее похождение - тоже играет со смертью: планировка следующего похожнения на возможную смерть! Да, очень мало таких смелых людей на свете.
(Пётр, США)
Hey denis How can I send you the picture of yesterday morning? My email is laure.soulie@hotmail.fr and then i ll send you it ! Nice to met you & congrats again for kchga !
ReplyDelete